Pamiętacie taki przedmiot w szkole jak plastyka? Szczerze go nienawidziłem, bo nie miałem zmysłu kreślarsko-malarskiego i zwyczajnie kolejne lekcje z farbami plakatowymi mnie wystarczająco mocno eksploatowały. Ponieważ często ów zajęcia kończyły mój dzień w szkole, starałem się szybko z lekcji ulotnić. Wystarczyło tylko zadaną pracę szybko skończyć i fru do domu.

Pewnego razu tematem lekcji była abstrakcja. Myślę sobie, walnę wielką kropę na środku kartki i mam temat z głowy. Pech chciał, że nauczycielka moją kropą się tak zachwyciła, że musiałem zostać do końca lekcji. A takie góry na przykład – w moim wykonaniu wyglądały jak strzeliste trójkąty.

Gdy wjeżdżałem w jedną z głębokich dolin Gór Kamiennych otaczający krajobraz nieco zaczął przypominać te tworzone bez specjalnego artyzmu obrazki. A w zasadzie niewiele byłem w stanie dostrzec, bo Góry Krucze i Wzgórza Krzeszowskie wcale jeszcze tak spektakularne nie są. Ostre kształty to zasługa pochodzenia wulkanicznego, przez co Góry Kamienne w całym paśmie Sudetów mocno się wyróżniają.

Wcale nie one były celem mojej weekendowej podróży, ale wiele czynników, które po drodze wystąpiły sprawiły, że udałem się na południe od Kamiennej Góry. Miałem tędy przejeżdżać już w maju, podczas Race Through Poland, ale wówczas – w nocy – niewiele bym zobaczył. A do oglądania jest tutaj naprawdę sporo. Wyjeżdżając w kierunku Krzeszowa moje oczy dostrzegają po prawej stronie ścieżkę rowerową. Postanawiam z niej skorzystać i okazuje się to być strzałem w dziesiątkę. To jedna z najlepszych dróg rowerowych na Dolnym Śląsku, dzięki której możemy ominąć naprawdę ruchliwą drogę wojewódzką.

Na mapach Wahoo dostrzegam nazwę miejscowości Betlejem. Zaintrygowany, zbaczam z drogi chcąc zobaczyć co kryje się pod tą nazwą. Jak się można słusznie domyśleć odnosi się ona do biblijnego odpowiednika i została w XVII wieku zbudowana przez cystersów. W kaplicy corocznie odbywała się uroczysta pasterka, zaś wokół przysiółku powstała istniejąca do dzisiaj Kalwaria. Właściwości lecznicze – o jakich mówiono w okolicy – tamtejszego strumyka (który przez cystersów został nazwany biblijnym Cedronem), zdeterminowały budowę pawilonu letniego, w którym można było wypocząć i kosztować uzdrawiającej wody. Dzisiaj wszystko jest zachowane w swojej pierwotnej formie i stanowi niemałą atrakcję dla przybywających tutaj turystów.

Choć tych zdecydowanie więcej znajdziemy w samym Krzeszowie, nazywanym przez wielu Europejską perłą baroku. A to za sprawą imponującego Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Nie odwiedziłem go w środku, ale w opinii wielu już od wejścia przygniata przepychem i bogactwem. Ale wystarczy przejść się chwilę po okalającym bazylikę ogrodzie, by wpaść w ujmujący zachwyt. To wspaniały zabytek, o którym rzadko kiedy się mówi coś więcej.

Dalej zmierzam w kierunku Mieroszowa, mijając po lewej stronie Czarcią Maczugę. Ten obiekt skalny wieku kredowego (czyli jakieś 70-140 mln lat temu!), z którym związana jest pewna lokalna legenda, której skała zawdzięcza nazwę. Mianowicie, gdy cystersi budowali swoją siedzibę miało to bardzo rozzłościć diabła, który chciał zniszczyć klasztor, zrzucając nań wielki głaz. Gdy diabeł leciał z głazem wówczas koguty zaczęły piać i ten upuścił głaz, który spadł nieopodal gorzeszowskiej karczmy.

Jadę dalej i dostrzegając drogowskaz „Stół sądowy 0,5 km” odbijam w lewo, by zobaczyć najlepiej zachowany symbol średniowiecznego prawa karnego w Europie. Znalezienie go nie jest wcale takie łatwe. Jest ukryty w lesie, do którego z leśnej ścieżki trzeba się dostać przez prywatne pole ogrodzone… drutem kolczastym. Na szczęście, znajduję małe przejście, mogąc dotrzeć w docelowe miejsce. Wokół kamiennego stołu zachowały się siedziska z oparciami, przy których rozstrzygano – często za pomocą bardzo surowych kar – wiele lokalnych sporów i przewinień.

Niespecjalnie wymagającymi podjazdami docieram do Mieroszowa, wkraczając już w Góry Wałbrzyskie i dalej Sowie, o których opowiadałem już niejednokrotnie. Warto dodać, że można stąd bardzo łatwo dostać się do Ardspachu i popularnego Skalnego Miasta, a dalej na całą krainę Brumovską, która swoim pięknem ujmuje i zachwyca. Ale o tym napiszę Wam następnym razem…

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.