Spędziłem ostatnio kilka godzin słuchając opowiadań, ciekawych anegdot i niezwykłych historii jakie przeżyli w trakcie tegorocznej edycji Transcontinental Race jej polscy uczestnicy. To niezwykle trudne wyzwanie wymagające miesięcy, jeśli nie lat przygotowań, testów sprzętu, wielu prób i błędów. Gdy padło pytanie: „bez czego nie wyobrażasz sobie jazdy w tym wyścigu?” Radek Rogóż bez wahania odpowiedział: bez śpiwora. O ile w takim wyścigu każdy ma inne priorytety i sposoby na sen, to komfort podczas często zmiennej nocnej aury jest niepodważalny.

Również ja, przygotowując się do realizacji projektu #chciećtomóc główny nacisk kładłem na komfortowy wypoczynek. Ów komfort miał być połączony z niską wagą i dobrymi właściwościami izolacyjnymi. Nie będę robił z siebie eksperta od śpiworów, bo nim nie jestem. Poniżej przedstawię Wam swoje odczucia z użytkowania śpiwora Cumulus Lite Line 200. Dlaczego właśnie Cumulus? Oczywiście aspekt patriotyczny miał znaczenie, ale przede wszystkim zależało mi na świetnym stosunku ceny do wagi produktu. I wspomniany śpiwór to miał. Drugą istotną kwestią, która zadecydowała o wyborze produktu gdyńskiej firmy byli ludzie, którzy zrozumieli moje potrzeby, ponieważ sami są aktywnymi testerami oferowanych przez siebie produktów.

Najważniejszym czynnikiem maksymalizującym stosunek ciepła do masy jest jakość puchu. Spośród śpiworów oferujących najwyższe wypełnienie puchowe (850+ cuin), Cumulus był zwyczajnie najtańszy. Nie zawiodłem się. Optymalny komfort termiczny producent określa na 9 stopni Celcjusza i sądzę że jest to wartość adekwatna. Tylko przez jedną noc temperatura zbliżyła się w te okolice i wówczas było mi w nim bardzo przyjemnie, powyżej musiałem rozpinać zamek. Ale nie było to w żaden sposób utrudnieniem. Co więcej, ze śpiwora korzystałem nie tylko w namiocie, ale również w hostelach i jednym z hiszpańskich hoteli, gdzie nie miałem ochoty na samodzielne zakładanie poszewek na pościel.

Dlaczego wybrałem tradycyjny śpiwór, a nie nowoczesne quilty, komfortery, czy cokolwiek innego? Sprawa jest bardzo prosta – ze względu na przewlekłe problemy z zatokami, muszę mieć coś co izoluje głowę. A tylko tradycyjny śpiwór zapewnia mi kaptur. Ten w Lite Line jest bardzo dobrze skrojony i świetnie przylega do głowy. Zresztą cała konstrukcja – w kształcie litery H odpowiednio przylega do ciała. W moim przypadku ani trochę nie krępowała ruchów, choć to odczucie względne.

Śpiwór posiada dwustronny zamek, który jest bezproblemowy w obsłudze, a dzięki wewnętrznej kieszonce mogłem mieć zawsze przy sobie wszystkie dokumenty i telefon. Jego waga z pokrowcem to raptem 490 gram z czego 200 gram to puch, a rewelacyjny poziom kompresji sprawił, że śpiwór zajmował ledwie 1/5 mojej torby podsiodłowej (o pojemności 14l). Z rzeczy użytecznych trzeba wspomnieć o specjalnych pętelkach, dzięki którym łatwo i szybko można wysuszyć śpiwór. Do przechowywania w domu przeznaczony jest zaś drugi, zdecydowanie większy pokrowiec o konstrukcji siatkowej, pozwalający śpiworowi oddychać.

Jest on wykonany starannie i estetycznie, bez wystających nitek i wylatującego z każdej strony wypełnienia (co uprzykrzało mi życie we wcześniej posiadanych modelach innych producentów z Wschodu). Wykonany przez pasjonatów, którzy doskonale znają się na swojej robocie. W niedługim czasie dokupię do niego jeszcze dedykowane bivvy, by jeszcze bardziej zmniejszyć wagę zestawu noclegowego.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.