Odwiedzenie kraju Pardubickiego, oraz Gór Orlickich czyli obszarów ściśle związanych z przepływającą tam rzeką Orlicą obiecałem sobie już dość dawno temu, podczas powrotu z alpejskiej wyprawy Tour de Dreams. Wówczas, tylko przez chwilę cieszyłem oczy genialnymi widokami, które można tam odkryć. W końcu czas i pogoda pozwoliły, by nadrobić zaległości. Dwa dni, ponad 270 kilometrów w nogach oraz ponad 3000 metrów wspinaczki – tak wyglądają liczby, a jak wygląda kraina nad Orlicą? Zapraszam do lektury.

Miejscem startu i mety było dla mnie Międzylesie, małe miasteczko na południe od Kłodzka, tuż przy granicy z Czechami. Otoczone z każdej strony górami, zachwyca możliwościami spędzania aktywnie czasu i naładowania akumulatorów, nie tylko na rowerze. Po opuszczeniu dworca kolejowego, udaję się w kierunku południowo-zachodnim, do przysiółka Kamieńczyk i turystycznego przejścia granicznego. Stosunkowo niedawno wyremontowana droga pozwala przejechać na drugą stronę granicy bardzo komfortowo.

Chociaż nie. 15% jakie doświadczymy tuż przed wjazdem do Czech potrafi zaboleć i zmęczyć dość solidnie. Na szczęście zjazd do Mladkova jest szybki, szeroki i bezpieczny. Zmierzając do Letohradu natrafiam na zamkniętą drogę. Nie ma tego złego – bo znaleziony naprędce objazd przez Klášterec nad Orlici zapewnia genialną panoramę na rozpościerające się po horyzont góry. Tam też wjeżdżam w sieć rowerowych ścieżek, którymi będę jechał już w zasadzie do końca dnia. Pierwsze kilometry prowadzą jeszcze po wiejskich, spokojnych i pustych uliczkach.

Ale od Letohradu czeka na mnie przeznaczona tylko dla rowerzystów, genialna asfaltowa trasa nr 18 z której chętnie cykliści korzystają. Co chwilę mijam kolejne małe budki „piwne” w których można uzupełnić braki energetyczne. W takim klimacie docieram do miejscowości Choceň.

Mapa sieci czeskich szlaków rowerowych oznaczonych charakterystycznymi żółtymi tablicami, jest dostępna pod adresem: http://www.cykloserver.cz/

Góry już praktycznie zostały za mną, jadę po płaskowyżu, który niespecjalnie powinien sprawiać kłopoty. Powinien, ale porywisty południowo-zachodni wiatr sprawia, że jest inaczej. Dodatkowo, intensywne słońce skutecznie wyczerpuje moje pokłady energii. Byle górka wygląda jak Przełęcz Karkonoska, a ja wyczekuję jakiegoś lasu, którego orzeźwiający cień pozwoli odetchnąć od słonecznych promieni, a same drzewa przynajmniej trochę zatrzymają porywy wiatru.

Za miejscowością Bělečko opuszczam Kraj Pardubicki wjeżdżając na kolejną genialną rowerową autostradę, która doprowadzi mnie do Hradec Kralove. Znów mijam tłumy innych rowerzystów, którzy ukrywają się przed upałem w leśnych knajpkach z piwem, oraz zachwycają się… dzikami w rezerwacie tuż obok ścieżki.

Hradec Králové, który jest jednym z większych ośrodków miejskich północnych Czech. Jest również istną gratką dla wielbicieli wyjątkowej architektury, zarówno tej dawnej, jak i współczesnej. Miasto to może poszczycić się wieloma kubistycznymi i renesansowymi domami o pastelowych kolorach. W okresie renesansu pracowało tu wielu czeskich i zagranicznych uczonych oraz rzemieślników, którzy zbudowali tu znaną dominantę Hradca – Białą Wieżę, czyli renesansową dzwonnicę. 

Obowiązkowym punktem w wycieczce po tym mieście jest otoczona murem zadbana, częściowo zbudowana w stylu secesyjnym starówka, której uroku dodają liczne kamieniczki z podcieniami. Nie da się pominąć górującej nad rynkiem przepięknej gotyckiej Katedry ducha świętego (Katedrála Sv. Ducha), ratusza i wspomnianej dzwonnicy.

W Hradec Kralove swoje ujście do Łaby ma też Orlica. Od teraz jadę wzdłuż Łaby kolejną spokojną i przyjemną ścieżką rowerową. Cały Szlak Łabski ma ponad 1000 kilometrów, z czego w samych Czechach około 400. Z Szpindlerowego Młyna można dotrzeć brzegami Łaby aż do Morza Północnego. Ja dotarłem „nieco” bliżej, bo w okolicach miejscowości Jaromer odbiłem w kierunku polskiej granicy. Dość mocno zmęczony zatrzymałem się na campingu w Nachodzie.

Drugi dzień poświęciłem na odwiedzenie polskiej części Gór Orlickich, a konkretniej przejazdu kultową „Autostradą Sudecką”, rozciągającą się od przełęczy Polskie Wrota aż do Międzylesia. O poranku, tuż po wschodzie słońca ruszyłem jednak najpierw sprawdzić ukryte w okolicach Kudowy-Słone ścieżki systemu Singletrack Glacensis. W pobliżu przysiółka Brzozowie znajdują się cztery pętle o różnym stopniu trudności. Tego dnia zdobyłem jeszcze Jagodną, również korzystając z singla. Niezmiennie polecam przejechanie przynajmniej w pewnym stopniu (cała sieć ma blisko 300 kilometrów z trasami dojazdowymi) tych tras, które moim skromnym zdaniem są przykładem świetnie wydanych pieniędzy.

Ale wróćmy na trasę. Autostrada Sudecka, czyli droga wojewódzka nr 389 Stokami Orlicy wspina się do Zieleńca, osiągając najwyższą wysokość 925 m n.p.m. Ten odcinek biegnący przez Góry Orlickie nosi nazwę Drogi Orlickiej. Dalej zjeżdżamy w dolinę Dzikiej Orlicy i przez wsie Mostowice i Lasówkę docieramy do rozwidlenia. DW 389 skręca na południowy wschód, w Góry Bystrzyckie, wspinając się na Przełęcz Spaloną. Podjazd jest łagodny i przyjemny w podjeżdżaniu, nawet z kompletem tobołków przypiętych do roweru.

Na przełęczy uciekłem na eksplorację singla, a z powrotem wróciłem na asfaltową jezdnię pieszym szlakiem. To chyba jeden z najgorszych fragmentów asfaltowej nawierzchni, jaką jechałem w swoim życiu. Droga zniszczona przez spadające kamienie spowalnia i powoduje mnóstwo frustracji. Nie trwa to jednak długo, a na Przełęczy nad Porębą odbijam w prawo na całkiem gładki i nowy asfalt. W takim klimacie docieram do Międzylesia, kończąc naprawdę udany weekend.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.