Rozgwieżdżone niebo, które ledwo da się dostrzec przez mglistą pokrywę chmur, która nocą osiadła w Dolinie Soczy zapowiada pogodny dzień. Kolejny taki podczas tej podróży. Dzisiaj dobra pogoda się przyda. Przecież to najważniejszy i najtrudniejszy dzień naszej wyprawy. Uda się wjechać do góry? Powtarzasz od początku, że nic na siłę i jak się nie uda, to nic się stanie. Z drugiej strony wiesz, że ona tego bardzo chce. I zrobisz wszystko, by tam dotrzeć.
Spis treści
Przygotowania
– Kiedyś co roku jeździłam do Chorwacji na wakacje. Ale byłoby fajnie tam pojechać na rowerku.
– A ja nigdy nie byłem w Chorwacji. Fajnie byłoby ją poznać.
Ta rozmowa, którą odbyliśmy z Natalią mniej więcej rok temu, stała się fundamentem naszej podróży. Z każdym dniem, pomysł ten dojrzewał bardziej i klarował się w naszych głowach. Wsiąść na rower i jechać. Nic trudnego! Przecież robiłeś to już wiele razy. A może by tak wsiąść do samolotu i wrócić na rowerach? Ten pomysł pociągał bardziej. Z jednej strony logistycznie był prostszy, z drugiej – jak już wylecimy to nie będzie odwrotu. Trzeba będzie wrócić!
– Dokąd można dolecieć z Wrocławia do Chorwacji?
– Split.
– Trochę daleko.
– Zagrzeb.
– Nie zobaczymy wybrzeża.
– Zadar!
– O! Zadar jest się interesujący.
– Ile będziemy mieli do domu?
– Zaraz narysujemy i zobaczymy.
Pierwotna trasa zmieniana była wiele razy, dodając po drodze miejsca, które odwiedzić chcieliśmy i które zostały nam polecone. Nie wiedzieliśmy, czy to co zostało wykreślone na mapie okaże się najlepszym możliwym wyborem. Pewnie nie! Podzieliliśmy ślad na odcinki i ze spakowanymi w kartony rowerami ruszyliśmy na lotnisko.
Samolot gotowy do lotu
– A co będzie jak nam zniszczą roweru w transporcie?
– Jest taka możliwość, ale ilość folii bąbelkowej jaką udało mi się wcisnąć do kartonów musi pomóc. Nie ma innej opcji.
Zdanie bagażu i przejście kontroli bezpieczeństwa przebiegło nadspodziewanie szybko. Pierwszowrześniowy wieczór na wrocławskim lotnisku był bardzo spokojny, a na tablicy odlotów pozostało raptem kilka wierszy. W tym ten najważniejszy – nasz, do Zadaru. Lot nie miał być długi, raptem godzina dwadzieścia. Zdecydowanie więcej czasu niż w powietrzu, spędziliśmy na oczekiwaniu.
– Spróbuj się zdrzemnąć, bo nie wiadomo jak będzie w nocy.
Przylot mieliśmy zaplanowany na 22:50, więc wspólnie uznaliśmy, że nie ma większego sensu, by rezerwować jakikolwiek nocleg. Postanowiliśmy, że po przylocie złożymy rowery, zaczekamy do wschodu słońca i ruszymy. Z powrotem, do domu, w nasz Europe Tour.