Jesień to wyjątkowa pora roku. Przepełnioną różnorodnością barw, niezwykłych widoków i zjawisk, których próżno szukać w innych miesiącach. Jesień w naszej szerokości geograficznej jest też w ostatnich latach coraz bardziej sucha, co zachęca do dłuższych wycieczek. Na przykład do Szwajcarskiej Saksonii.

Łużycka droga do Saksońskiej Szwajcarii

Oczywiście, nie da się w ciągu kilku godzin spędzonych na siodełku zobaczyć wszystkiego. Tereny niemieckich Łużyc zachwycają różnorodnością. A sama Szwajcaria Saksońska jest taką wisienką na torcie. Można by spędzić w niej tydzień, a i tak nie udało by się zaliczyć wszystkich ciekawych miejsc. Tym razem wybrałem się do Saksonii w jednym celu – zobaczyć jak z Bastei wygląda jesienią dolina Łaby. Samo Bastei jest zresztą najciekawszym miejscem, obleganym przez rzesze turystów. I tak było również tej niedzieli – nie było sensu pchać się z rowerem przez kultowy most, choć z pewnością żal pocztówkowych widoków, które się kryją z drugiej strony.

Ale nie był to cel wycieczki. Celem było doświadczenie Łużyc jeszcze bardziej, niż podczas wcześniejszych wizyt u zachodnich sąsiadów w tym roku (link 1 i link 2). A jest to obszar krajobrazowo wręcz genialny. Góry Połabskie jak i cała Wyżyna Rudawska wprawdzie nie zachwycają i nie imponują wysokością, ale mają w sobie coś niesamowitego i przyciągającego. W połączeniu z licznymi wsiami po drodze z niepodrabialnym klimatem i urokiem ma się poczucie że czas płynie tutaj zdecydowanie wolniej.

Jednak to, co naprawdę przyciąga to wszelkie formacje skalne, wąwozy, szczeliny, głębokie doliny, czy wzniesienia w kształcie stożków o wyspowym charakterze. To właśnie one przypomniały Adrianowi Zinggowi rodzimą Szwajcarię. To on jest autorem nazwy „Saksońska Szwajcaria”, która nie tylko przyjęła się, ale jest oficjalnie podawana w odniesieniu do tego obszaru właśnie. I nie sposób się nie zgodzić z Adrianem Zinggiem, bo przejeżdżając długim wąwozem z Bad Schandau w kierunku granicznego Sebnitz ma się wrażenie być niemal w środku podjazdu na przełęcz Grimsel chociażby. Tylko nachylenie i przewyższenie nie to samo.

Droga Malarzy

Najpopularniejszym i zarazem najdłuższym szlakiem prowadzącym przez najpiękniejsze tereny Szwajcarii Saksońskiej jest Malerweg, w najprostszym tłumaczeniu nazywana w naszym kraju po prostu „Drogą Malarzy”. I tu należy wrócić znów do Adriana Zingga i okresu romantyzmu, gdy wielu malarzy starało się „dokumentować” piękno tych rejonów. Dzisiaj mamy łatwiej, bo wystarczy przewiesić na szyi aparat, lub wyciągnąć z kieszeni smartfon.

Sama trasa rozpoczyna się w Bastei właśnie i wiedzie przez najpiękniejsze skalne obiekty aż do Czeskiej Szwajcarii. Jest to szlak głównie pieszy, co nie oznacza, że niedostępny dla rowerów. Wiele jego fragmentów to bardzo dobrej jakości asfalty. Jednym z najciekawszych odcinków, wartych przejechania jest ten z Bad Schandau, wzdłuż trasy tramwajowej po Parku Narodowym Saksońskiej Szwajcarii. Kirnitzschtalbahn powstała w 1898 roku i pozwala na 8-kilometrowej trasie zobaczyć serce Parku Narodowego z wodospadem Lichtenhain na czele.

Berzdorfer See

Obowiązkowym punktem każdej wizyty w Saksonii jest zbiornik wodny Berzdorfer See. To wyjątkowe i niesamowite miejsce, położone tuż obok polskiej granicy. Oprócz wody, plaż i całej infrastruktury z tym związanej niepodważalnym atutem jest mnogość tras rowerowych wokół z kultową ścieżką asfaltową wokół jeziora.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.