– Jaką strategię masz na dzisiaj – zapytała nagrywając materiał do swojego filmu Dorota. – Jaka strategia? Przecież to brevet! Jedziemy sobie towarzyskie 200 kilometrów – pomyślałem. A później zdałem sobie sprawę, że to nie tak do końca będzie. Mimo, że nie ma pomiaru czasu i nikt nie chowa w torbach nadajnika GPS, to będzie chęć pokazania się. Po zimie, w marcu w szczególności.

Serce Kotliny

A teren mocno pagórkowaty temu sprzyjał. Już pierwsze kilometry po opuszczeniu Przystanku Raj w Ożarach stanowiły okazję do wyraźnej selekcji i grupowania się mocniejszych zawodników. Do Przełęczy Kłodzkiej dotarłem goniąc kilku nie dających się dogonić uczestników. Po 10 kilometrach spoglądając na odczyt pomiaru mocy (NP 360W) zacząłem się zastanawiać, po jaką cholerę ja go w ogóle włączyłem?!

Na szczęście kolejne kilometry pozwoliły na mały odpoczynek, a ja częściej naciskałem nie na pedała korby, a spust migawki aparatu. Okolice Kotliny Kłodzkiej i Gór Sowich w które zabrał nas Piko to klasyczny widokowy sztos. Ilość punktów który potrafiły zachwycić i zmusić do zatrzymania była sporo. Na moje szczęście, wiele z nich znałem i miałem już obfotografowane wcześniej.

Starałem się skupić na robieniu zdjęć uczestnikom, ale z każdym kilometrem i punktem kontrolnym było ich obok mnie coraz mniej. A od Walimia do mety podążałem już zupełnie samotnie. No cóż, trudno się mówi. Nie uważam że jechałem szybko, ani mocno (6:50 h pierwszych na mecie to było mocno), no ale coś obiecałem. Wrócić przed zachodem słońca. A obietnic trzeba dotrzymywać, prawda?

Nic sobie nie robiąc z porywistego wiatru, który przez znaczącą część wiał prosto w twarz i jakości dróg powiatu kłodzkiego (w zdecydowanej większości) jechałem do przodu. Tak w sam raz by się wyrobić zgodnie z obietnicą. Dobrym motywatorem, by zacząć wcześniej imprezę na mecie był też mail od PZPN, który zaprosił mnie do Chorzowa na mecz barażowy reprezentacji Polski ze Szwecją. I w tym miejscu nieśmiało zostawię Ci link do mojej fotograficznej wizytówki: www.birecki.photos. Zrób z tym co zechcesz.

Nie pierwszy brevet

To nie była pierwsza impreza określana mianem brevet w jakiej brałem udział. Blisko 10 lat temu brevet był pierwszą imprezą jaką w swoim rowerowym życiu zaliczyłem, choć wówczas bez żadnej homologacji. Organizowany przez organizację turystyki rowerowej KTUKOL z Głuchołaz.

W 2019 roku wziąłem udział w dwóch brevet-ish’ach organizowanych przez Piko. W jednym z nich, tuż przed pamiętną edycją Race Through Poland nawet dotarłem na metę jako pierwszy. Wówczas ekipa RTP dopiero myślała o tym, by uzyskać homologację Audax Club Parisieni organizować wydarzenia pozwalające wziąć udział w najstarszej długodystansowej imprezie na świecie (ponad 100 lat tracycji), Paryż – Brest – Paryż. Szczegółowo o homologacji i czym naprawdę brevet jest napisała na swoim blogu Dorota mamba on bike.

Poniżej linkuję również do jej filmu z edycji w której brałem udział. A jeśli informacji wciąż będziesz mieć za mało to odwiedź stronę brevety.pl.

Korona Kotliny

Jeśli zdjęcia powyżej zainspirowały Cię do wzięcia udziału w podobnej imprezie, to w czerwcu będziesz miał taką okazję. Tym razem na dystansie 300 kilometrów. A zapisać możesz się tutaj.

Paweł „Piko” Puławski – autor tego zamieszania

Koniec Świata

Wizyta w Ożarach pozwoliła również na chwilę znaleźć się w niemniej ukochanych niż Jeseniki czeskich Rychlebskich Horach. Wizyta w dolinie Raci Udoli i kawa wypita w nieco hipsterskiej kawiarni na urokliwym rynku w Jaworniku były wspaniałym dopełnieniem tego jakże udanego rowerowego weekendu. Oby takich więcej.

Post scriptum

Te pytania pojawiały się przed i po brevecie, pojawiają się również w wiadomościach wysyłanych mi na social mediach. Czemu nie jeżdżę? Czemu nie ma mnie na liście RTP? Czemu nie planuję długich dystansów?

No właśnie, czemu? Z tezą „nie jeżdżę” w zasadzie się nie zgadzam, choć z drugiej strony raptem 3000 kilometrów od początku roku to dość mało – jak na mnie. Odpowiedź na trzy postawione pytania jest prosta: nie muszę. Co nie oznacza, że długi dystans porzucam, a na RTP się nie pojawię.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.