„Jeździsz po tych Alpach, ale to nie jest miejsce dla każdego. Tam trzeba mieć kondycję.” Czy na pewno? A słyszałeś o dolinie Val Venosta? O jeziorach Como i Lugano? To miejsca, które będą bohaterami kolejnych dwóch wpisów, w których udowodnię Ci, że Alpy są dla każdego!

Val Venosta – jabłka i rowery

Zacznijmy od najbardziej jabłkowej doliny we Włoszech – Val Venosta. Jest ona bardzo długa, bowiem rozciąga się od miejscowości Merano w zachodnim kierunku aż do przełęczy Resia, która jest jednocześnie granicą włosko-austriacką.

Jadąc od Merano teren wznosi się z każdym kolejnym kilometrem, ale nie są to spektakularne góry. Raczej nie zauważysz, gdy znajdziesz się w Prato. Całość prowadzi po ścieżce rowerowej z dala od ruchliwej drogi SS38. Jednak zamiast samochodów z dużym prawdopodobieństwem trafisz na spory ruch rowerzystów.

Droga w kierunku Prato jest niemal w 100% asfaltowa, z drobnym wyjątkiem. Gdy wkroczysz na teren Parku Narodowego Stelvio, asfalt zamienia się w szuter – ale bez obaw trwa to krótką chwilę i jest w pełni przejezdne nawet szosówką. Podczas, gdy jechałem tamtędy 5 lat temu, minęła mnie grupka zawodowych kolarzy.

Trasa jest infrastrukturalnie przygotowana na każdego rowerzystę. Odnajdą się tutaj Ci niedzielni, którzy aktywnie spędzają weekend ze swoimi dziećmi, turyści którzy na dwóch kółkach przemierzają Alpy czy Europę, a także zaawansowani kolarze. Droga jest szeroka, równa i pozwala na komfortowe przemierzanie kilometrów.

Co jakiś czas natraficie na niej na rowerową knajpkę, czy samoobsługowy stragan z jabłkami, sokami i przetworami, które ugaszą nawet największe pragnienie.

Dalej nieco bardziej górsko

Podczas swojej pierwszej wizyty w Tyrolu kilka lat temu dojechałem tą trasą jedynie do Laas, by kolejnego dnia wspinać się na przełęcz Stelvio.

glurns
Glorenza/Glurns

W tym roku postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda dalsza część doliny, aż do przełęczy Resia, albo raczej Reschen Pass bo pamiętajcie że ta część Włoch jest niemiecko-języczna.

Im bliżej przełęczy, tym trudniej, choć tak naprawdę stromy i wymagający odcinek trwa około 5 kilometrów i zaczyna się za miejscowością Malles Venosta, w której spaliśmy. Przygotujcie się na naprawdę solidny wysiłek, bo nachylenie tam potrafi sprawić że nogi będą piekły, i to dosyć mocno.

Zanim jednak podjazd, warto na chwilę zatrzymać się w miejscowości Glorenza/Glurns. To najmniejsze miasteczko włoskiego Tyrolu, wyróżniające się niesamowitym, średniowiecznym charakterem. Zachowane w całości mury miejsce z początków istnienia miasta dodają mu klimatu, uroku i wyjątkowości. Tutaj też trzeba uważać na większy tłok, bo turyści masowo przyjeżdżają pospacerować bo tych uliczkach.

Zatopiona wieża w Curon

Po pokonaniu trudności wspinaczkowym przed naszymi oczami pojawi się Lago di Resia. Nie jest to jednak zbiornik naturalny. Jezioro to powstało na potrzeby elektrowni, by spiętrzać wodę do produkcji energii elektrycznej, która dystrybuowana jest w całym południowym Tyrolu.

Nie obyło się jednak bez strat. Jedną z nich była wieś Curon, która niemal w całości została rozebrana, a mieszkańcy przesiedleni. Jedyną pozostałością jest wieża dawnego kościoła, która wyrasta ponad taflę wody. Ten magiczny obraz przyciąga rzesze turystów. Jednak jeśli prędko nie zostanie wyremontowana, może podzielić los całej wsi. Podczas naszej niedawnej wizyty, były zbierane podpisy i pieniądze na ochronę tej atrakcji.

zatopiona wieża curon
Zatopiona wieża kościoła w Curon

Ścieżka wokół jeziora

Jeśli ktoś nie chce przejeżdżać całej doliny może ograniczyć się do samego jeziora. 17 kilometrowa pętla nie jest wymagająca, ale widoki zdecydowanie są warte by ją pokonać. Można też do niej dodać ogonki i zaliczyć okoliczne miejscowości i przełęcz. A komu mało, od samej granicy Austria zaprasza do eksploracji swoich atrakcji.

Jednak gdy musisz wracać, np. do Malles Venosta, to zbocz z drogi rowerowej odwiedzając północną część i tamtejsze małe wioseczki. Droga w dużej mierze jest w świetnym stanie, jest cicho i spokojnie, a widoki na całą dolinę Val Venosta dają sporo uśmiechu na twarzy. Zostawiam poniżej link do naszej trasy na Stravie, możesz ją skopiować, lub zrobić po swojemu. Bierz i korzystaj 🙂

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.