Co zrobić, by się udało? To pytanie każdego dnia zadają sobie miliony osób na całym świecie. Często pozostaje ono bez odpowiedzi. Dlaczego? Postaram się odpowiedzieć Ci na to pytanie poniżej. Swego czasu byłem uczestnikiem szkolenia „Zarządzanie zmianą”, typowo biznesowego pokazującego w jaki sposób można za pomocą pewnych narzędzi przeprowadzić z sukcesem zmiany w przedsiębiorstwach. Cała pozyskana wiedza nie byłaby nic warta, gdyby nie jedna dygresja. Przejdźmy zatem do rzeczy.

W każdym z nas drzemie jakiś potencjał. Każdy z nas ma swoje idee, koncepcje, widzenie świata lepszego niż znamy. W naszej głowie pojawiają się impulsy generujące pomysły dzięki którym moglibyśmy zmienić coś na lepsze. I nie chodzi tylko o nasze życie, czy otoczenie. To dzięki takim bodźcom Zuckenberg stworzył Facebook’a, Trump został prezydentem USA, a Paweł Pieczka przejechał z rodzinnego domu w Godowie do Irkucka.

Podobne idee przeplatają się w głowach każdego z nas. Każda taka wizja wytwarza w nas pewien stan euforii, wewnętrznego zadowolenia i poczucia dumy. Czujemy, że wymyśliliśmy coś genialnego, coś co musi skutkować pozytywnymi zmianami. Staramy się zilustrować te nasze pomysły rozmyślając jak by było fajnie, gdyby… Widzimy świat, jaki mógłby nas otaczać gdybyśmy swoje plany zrealizowali. Dlaczego więc tego nie robimy? Otóż za myślami kłębiącymi się w naszej głowie nie idą konkretne czyny. Nie podejmujemy żadnego działania, które mogłoby sprawić, że świat obróciłby się o 180 stopni.

Każdy z nas ma swoje problemy. Mniejsze lub większe. Obwiniamy wszystkich wokół za to co się dzieje, nie potrafiąc dostrzec że ów życiowe komplikacje są najczęściej konsekwencją wcześniejszych działań, albo co gorsza – ich braku. Żadna taka trudność nie bierze się znikąd. To następstwo przeszłych zdarzeń. Ile razy narzekałeś na małe zarobki, czy złego szefa? To nie jest problem, tylko rezultat. Ile razy zazdrościłeś innym lepszego samochodu, tudzież roweru, albo epickich wakacji. Uwierz – to nie problem, lecz pokłosie Twoich wcześniejszych decyzji. Co zrobisz, aby je zmienić?

Wyobraź sobie, że stoisz na korytarzu mając przed sobą dwa skrzydła. Z prawej widzisz ból, cierpienie i wszystko co człowieka może spotkać najgorsze, z drugiej zaś dostrzegasz doskonale znany i sprawdzony grunt. Co wybierasz? W lewo wraz z Tobą podąży 80% innych ludzi, a tylko 20% dostrzeże, że za przeszkodami znajdującymi się w skrzydle po prawej czeka nagroda. Ty jej nie zobaczysz. Nie podążysz za swoją ideą, lecz porzucisz ją na rzecz świata w którym się orientujesz. W tym momencie właśnie przegrasz.

Tylko kilka sekund życia, jedna właściwa decyzja dzieli Ciebie od zmian na lepsze. Taką decyzją w moim życiu był zakup kurtki – jeśli nie wiesz o czym piszę zajrzyj proszę tutaj. To ona sprawiła, że rozpocząłem zupełnie nową ścieżkę, którą wciąż modyfikuję przekraczając kolejne kamienie milowe. Kilka sekund. Tylko tyle mi wystarczyło. A teraz odpowiedz sobie na pytanie, ile razy zwątpiłeś będąc na moim miejscu? Ile razy nie oddzwoniłeś, nie otworzyłeś drzwi, nie przekroczyłeś bariery swojego umysłu? Ile razy odłożyłeś coś w czasie mówiąc „jutro się tym zajmę”, a nie zrobiłeś tego do dzisiaj?

Jeżdżę na rowerze od kilku lat, co rusz słysząc pytania przechodzące w drwinę „po co to robisz, przecież to Tobie nic nie daje?”. Uśmiecham się wówczas nie odpowiadając nic, wiem bowiem że mój rozmówca, z góry źle nastawiony do zmian mojej odpowiedzi nie zrozumie. Wiesz czym tak naprawdę jest dla mnie rower, a może precyzyjniej jazda na nim? To styl życia, który pozwala mi podejmować kolejne życiowe wyzwania. Ilekroć przekraczam pewną barierę na dwóch kółkach, zdaję sobie sprawę że w każdej innej dziedzinie życia też dam sobie radę. Rower to narzędzie pozwalające radzić sobie z tym, co Ty nazywasz „problemami”. Pozwala mi podejmować decyzje, które potrafią odmienić choćby w niewielkim stopniu moje życie. Dzięki kolejnym kilometrom spędzonym w siodełku wiem, że cierpliwość popłaca.

Wiele razy słyszę, że jestem szczęściarzem, że mi się udało. Nie, nie jestem. Ja po prostu pracuję na to, aby mi się udawało. Wciąż i wciąż. Kreuję w głowie kolejne wyzwania i podejmuję się ich realizacji. Wiem, że będzie ciężko i często będzie się wiązało z różnymi trudnościami. No pain, no gain. Tylko przeżycie bólu pozwala przezwyciężyć słabość i osiągnąć sukces. Podsumowując, chciałbym żebyś zapamiętał tylko jedno. Rezygnacja szybko wchodzi w nawyk, ale gdy Twoim sposobem bycia stanie się podejmowanie ciężkich prób to już z tej drogi nie zejdziesz.

There is no way to happiness, happiness is the way.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.