Nie lubię zimy. Nie takiej kalendarzowej, ale tej nazywanej „prawdziwą”. Z śniegiem i tak dalej. Wstając każdego poranka walczę ze sobą by mi się chciało wstać, by każdy dzień dał mi satysfakcję. Widok białego puchu wpływa na mnie destrukcyjnie, odbiera chęci na cokolwiek. Ale jak ma nie odbierać, gdy nie możesz swobodnie robić tego, co uwielbiasz?

Latem wszystko jest prostsze. Po prostu siadasz na rower i jedziesz. Pokonujesz kolejne kilometry, setki, tysiące. Podejmujesz wyzwania, realizujesz marzenia. Latem wiara w siebie przychodzi łatwiej i szybciej. Zimą każdy cel jest tak odległy, że nie dostrzegasz go nawet horyzontem swojej wyobraźni. Planowanie czegokolwiek jest trudniejsze, a kiedy trzeba to zrobić, nagle czujesz że Ci się nie chce.

Staram się nie dopuszczać do swojego umysłu głosów, które każą tkwić w starych nawykach. Taki najprostszy przykład. Nie lubię spędzać czasu na siłowni. Rzadko tam bywam, choć zimą jest to wielokrotnie jedyna możliwość, by móc zrobić coś dla siebie. Za każdym razem zmuszam się by spakować torbę, by wyjść z domu, by znaleźć się na sali ćwiczeń. Za każdym razem muszę przekonywać samego siebie, że mi się chce. To taka randka z samym sobą na którą idziesz pomimo wątpliwości i zniechęcenia. Na nie najlepsza jest rozmowa z samym sobą. Skoro wyznaczyłem sobie taki cel,  to czułem, że wpłynie on na mnie pozytywnie, a zrobienie tego co sobie zamierzyłem ma sens. W końcu robię to dla siebie.

Otoczenie krzyczy mi do ucha to niemożliwe, nierealne, głupie. Stara się odciągnąć od marzeń i wrzucić w wir nudnej codzienności. Nie słucham tego. Braciom Wright wiele lat temu też próbowano tak wmawiać, a to dzięki nim możemy szybko przemieszczać się z kontynentu na kontynent. 

Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry

Søren Kierkegaard

Mogę, potrafię, zrobię to – ile razy to słyszałeś, a ile razy wdrożyłeś w życie? Nie, nie jest to łatwe. Zawsze przyjdzie zwątpienie, destrukcyjne myśli będą odwodziły nas od realizacji planów. Po drodze będą upadki które podetną skrzydła. Płacz i cierpienie spowodują, że będziesz chciał wrócić do swojej strefy komfortu. Wtedy powiedz sobie, że do celu dobijają tylko ci, którzy próbują, szukają, rozwijają się. 

Kiedy zaczynasz w siebie wątpić, wsłuchaj się w ten wewnętrzny głos. Zdasz sobie sprawę, że nie jest to Twój głos. Czy to nie tezy Twoich rodziców, znajomych lub innych autorytetów? Być może każda z tych osób chciałaby Ci doradzić jak najlepiej, ale w efekcie ich rady ograniczają Cię. Nie ignoruj tych głosów, ale staraj się filtrować je w taki sposób by pozwalały Ci iść do przodu. Nie analizuj siebie w kategoriach co jest w Tobie nie tak, lecz bardziej co mogę w sobie jeszcze poprawić? Wiara w siebie nie oznacza arogancji na własne ograniczenia, ale nie oznacza też wierzenia, że jest się idealnym. 

Przez kilka ostatnich lat zdałem sobie sprawę, że wszelkie popełniane błędy to tak naprawdę drobnostki, które nie oznaczają „końca świata”. Nauczyłem radzić sobie z potknięciami i mam poczucie, że dzięki temu mogłem stanąć przed wieloma życiowymi szansami. Zamiast rozpamiętywać kolejne błędy, jakie popełniłem w życiu skupiam się raczej na sukcesach. Dostrzegam je w swoim życiu niemal codziennie, a ta nakręcana ciągle spirala pozwala mi na próbowanie się w zupełnie nowych obszarach. Pamiętaj, że z każdym dniem, gdy wzrasta Twoja pewność siebie, ludzie dookoła też zaczynają bardziej w Ciebie wierzyć.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.