Szwajcaria, ach moja Szwajcaria! Za każdym razem gdy wracam do niej myślami na moich ustach pojawia się uśmiech. Uwielbiam ten kraj, uwielbiam tam wracać i pokonywać kolejne kilometry. „Ej, ale przecież tam jest drogo!” , „Bogaty jesteś!”, „Mnie na to nie stać”. Te i wiele innych komentarzy dostałem po swojej ostatniej wizycie u Helwetów. I one właśnie sprowokowały mnie do napisania tego tekstu. Czy Szwajcaria faktycznie jest droga? I co zrobić by droga nie była, albo przynajmniej zdecydowanie tańsza!
Jak się dostać?
Najszybciej samolotem. Ale przyznam bez bicia – ja jeszcze z takiej możliwości nie korzystałem. Dwa największe lotniska to Zurych i Genewa, sporo samolotów ląduje też w Bazylei. Co ważne, lotnisko w Zurychu ma swoją stację kolejową, która w 15 minut dowiezie Was do dworca głównego, skąd dotrzecie w każde miejsce Szwajcarii. W Genewie ląduje się jeszcze bliżej centrum, również jest stacja kolejowa i nie ma problemu by dostać się na Dworzec Główny.
Bo tak, do poruszania się po Szwajcarii najlepszy jest pociąg. Bezapelacyjnie. Dowiezie Was wszędzie, albo prawie wszędzie. Dla mnie jest to – oprócz roweru oczywiście – najważniejszy środek lokomocji. Głównym, narodowym przewoźnikiem jest SBB SFF. Poza Szwajcarią dociera m.in. również do Monachium czy Mediolanu. Z jego pomocą dotrzecie w większość najpopularniejszych miejscówek. Ale nie we wszystkie. Szwajcaria to mnogość tras kolejowych, które wykorzystywane są przez lokalnych przewoźników. Największym z nich jest BLS, który kursuje przede wszystkim w okolicach Berna. A na przykład do Zermatt dowiezie Was kolej Matterhorn Gotthard Bahn, a jeśli będziecie mieć szczęście, to wsiądziecie do słynnych, panoramicznych wagonów, które są podczepiane nie tylko do Glacier Express.
A jeśli już wspomniałem Glacier Express, to warto dodać, że wraz z Bernina Express tworzą dwie najbardziej spektakularne trasy, będące widokowym sztosem. Co ważne i istotne, nie wsiądziecie do nich z rowerami, a i rezerwacja biletów musi być odpowiednio wcześniejsza. A może nie tyle biletów, co miejscówek – bo o ile w innych pociągach można kupić bilet bez wskazanego miejsca, to tutaj musicie mieć miejscówkę, która kosztuje… 50 CHF (stan na 2021 r.). Dodam, że w standardowym pociągu InterCity rezerwacja miejsca to 1,5 CHF. DailyPass na rower to koszt 13 CHF.
Domyślam się, że większość z Was wybierze się do Szwajcarii na rowerach i z pociągów będzie korzystać odcinkowo. Gdyby jednak miał to być Wasz główny środek lokomocji, warto rozważyć kupno Swiss Travel Pass, lub Interrrail (międzynarodowo). Kosztują one relatywnie dużo, ale czasami są rozwiązaniem tańszym niż kupno pojedynczych biletów. Co ciekawe, na wielu stacjach w szczególności w mniejszych miejscowościach nie znajdziecie kas biletowych, tylko automaty. Kupno biletów jest proste i intuicyjne. Oczywiście, podobnie jak w Polsce, możecie również zakupić bilet u konduktora.
Jeśli wybierzecie podróż samochodem, to miejsce na uwadze bardzo drogie paliwo. We wrześniu, gdy w Polsce można było jeszcze kupić bezołowiową 95 za 5,60 zł za litr, w Niemczech kosztowała ona już 1,60 euro (7,40 zł), zaś w Szwajcarii widziałem już ceny w okolicach 1,90 CHF (8,10 zł). Teraz pewnie jest jeszcze drożej. Dodatkowo przy wjeździe do Szwajcarii musicie wykupić winietę, której koszt to 40 franków.
Noclegi
Jak już do tej Szwajcarii wjedziecie, coś pozwiedzacie, to będziecie chcieli odpocząć i gdzieś się przespać. Gdy otworzycie popularne serwisy noclegowe, to z dużym prawdopodobieństwem włosy staną Wam dęba. Noclegi, to największy wydatek podczas podróży po Szwajcarii, ale zdradzę Wam kilka sposobów, by je skutecznie obniżyć.
Po pierwsze: unikaj Booking’u, Airbnb i innych tego typu aplikacji. Zwyczajnie, oferty tam są drogie i tylko w niektórych przypadkach warte uwagi. Jednym z takich przypadków jest poszukiwanie noclegu „na ostatnią chwilę”. Dwa razy zdarzyło mi się otrzymać rewelacyjną ofertę „Last minute” z której nie dało się nie skorzystać. W Genewie i Zermatt za 70 franków nocowałem w 4* hotelach w przestronnych pokojach i z wypasionym śniadaniem.Jak na szwajcarskie standardy było to bardzo tanio.
Po drugie: Swiss Youth Hostel. To największa sieć hosteli w Szwajcarii, która ma kilkadziesiąt obiektów w całym kraju. Podczas każdej mojej wizyty w Szwajcarii przynajmniej raz zdarzyło mi się spać w hostelu tej sieci. Są tanie i pewne. Nigdy się nie zawiodłem. Dla przykładu w tym roku, w Lozannie, za 50 CHF miałem jedynkę ze śniadaniem. Dodatkowo, zawsze w hostelach i w większości hoteli dostawałem na czas pobytu darmowy bilet na komunikację miejską.
A propos śniadania. Warto zawsze korzystać z noclegu, który oferuje możliwość zabrania ze sobą prowiantu „na drogę”. W SYH tak właśnie jest. Śniadanie wliczone w cenę, to również możliwość sporych oszczędności, bo jedzenie w restauracjach tanie nie jest. Choć np. dla dobrego fondue warto czasem gdzieś wejść.
Po trzecie: B&B. Wiele obiektów noclegowych w ogóle nie korzysta z Bookingu, lecz z dedykowanej strony bnb.ch. Ceny noclegów są mocno zróżnicowane, bo można znaleźć coś już za 20 CHF, a zdarza się że i za 200 CHF. Bynajmniej jest to narzędzie, które wykorzystywałem podczas swoich podróży częściej niż Booking.
Po czwarte: kempingi. Jeśli zabierzesz ze sobą namiot i śpiwór, to z powodzeniem możesz spać na jednym z licznych kempingów. Ceny za miejsce wahają się pomiędzy 10-20CHF, zdarza się że nawet mniej. Nocleg „na dziko” jest możliwy tylko powyżej linii lasu, czyli w wysokich partiach gór. O zakazie w pozostałych miejscach mówić Wam będą liczne tabliczki.
Po piąte: rozglądaj się w około. Wiele obiektów w ogóle nie reklamuje się w sieci, a o możliwości noclegu informuje tylko malutka tabliczka na budynku. Warto je dostrzegać, bo choć są to skromne warunki noclegowe, to bardzo tanie i większości wystarczające.
Jedzenie
Przed swoim pierwszym wyjazdem do Szwajcarii na wielu blogach i forach czytałem rady: zabierz ze sobą konserwy, bo jedzenie w Szwajcarii jest drogie! Jest to połowiczna prawda, a w zasadzie kłamstwo, gdy spojrzy się ile i za co trzeba zapłacić. Bo owszem, pieczywo, mięso, czy sery są bardzo drogie. Ale wytwarzane lokalnie, przez lokalnych producentów, którzy płacą swoim pracownikom szwajcarskie wynagrodzenie, kontrahentom szwajcarskie stawki za prąd, wodę i tak dalej. Dlatego właśnie korzystam z noclegów wraz ze śniadaniem, by mimo wszystko lokalnych specjałów spróbować. A często gdzieś na wsi, na farmie, produkty podawane na śniadaniu są jeszcze lepsze, niż to co można dostać w sklepach.
Jeszcze jednym produktem, po który jedzie się do Szwajcarii jest czekolada. Jeśli raz spróbujesz szwajcarskiej czekolady, nie będziesz chciał jeść niczego innego. Gwarantuję. Tutaj, nawet najtańsze produkty w marketach są zdecydowanie lepsze niż to, co mamy na co dzień.
Ale jest też wiele produktów, które cenowo nie odbiegają od polskich odpowiedników. Na przykład półlitrową Coca-Colę kupicie za 1CHF, a dużą, 400 gramową paczkę żelków Haribo za 1,5 CHF. Choć podobnie jak i u nas są sklepy tańsze i droższe. Wśród moich faworytów są Migros, Coop i Lidl – zaopatrzone bardzo dobrze i stosunkowo tanie. Z drugiej strony w mniejszych miejscowościach znajdziecie przede wszystkim małe sklepiki sieci Vogl, którą porównałbym do polskich Żabek – drogo, a i wybór produktów mocno ograniczony.
Jeśli chodzi o restauracje, to trzeba się przygotować na nieco większe wydatki. I tak na przykład średnie fondue w Zermatt kosztowało mnie 15 CHF, ceny pizzy wahały się pomiędzy 15-20CHF, ciasto z kawą dało się znaleźć już za 5-6 CHF. W Szwajcarii jest również sporo food tracków, które oferują relatywnie tańsze dania. I tak dla przykładu burger na przełęczy św. Gotharda kosztował 3,5 CHF a wyglądał naprawdę solidnie.
Produktem, którego w Szwajcarii się nie kupuje a jest dostępny zawsze i wszędzie jest woda. Ta źródlana z kraników, które są wszędzie. Na większości przełęczy po drodze były co najmniej dwa takie miejsca, w których można było uzupełnić stan bidonów.
Internet
To, za co lubię również Szwajcarię to internet – szybki i dostępny niemal wszędzie. Nie ważne, czy to centrum miasta, czy dolina, czy przełęcz. Był zawsze. Jednak, aby korzystanie z internetu w Szwajcarii nie skończyło się Waszym bankructwem, proponuję po przyjeździe zakupić od razu lokalną kartę SIM. Średnio za 20 CHF dostajecie nielimitowany internet, który pozwoli Wam na kontakt ze światem zewnętrznym. Podczas swojej ostatniej wizyty korzystałem z sieci Lebara.
Podobnie jak w Polsce, aby aktywować kartę należy ją zarejestrować, podając m.in. adres pobytu. Ale – o czym przekonałem się osobiście – nie jest to przez nikogo weryfikowane. Gdy powiedziałem, że zamierzam codziennie być w innym miejscu, chłopak który dokonywał rejestracji wpisał jako miejsce przebywania losowo wybrany adres w Zurychu.
Podsumowanie
Jak widzicie, wizyta w Szwajcarii wcale nie musi kosztować majątku. Ja podczas swojej ostatniej wizyty przez 6 dni wydałem 340 franków, specjalnie nie oszczędzając na czymkolwiek. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, pisz śmiało w komentarzu – postaram się na nie odpowiedzieć.