Niebo płacze, że już koniec

Nadszedł dzień powrotu do Polski. Poranek, zgodnie z przewidywaniami synoptyków był pochmurny, ale z każdą chwilą miało być coraz lepiej. Przez moment nawet pojawiło się słońce, lecz gdy wjechaliśmy do serca Niskiego Jesionika, pogoda odwróciła się o 180 stopni. Ciężkie chmury przyniosły mżawkę, która raz lżej, innym razem mocniej skutecznie nas przemoczyła.

Chwila przerwy na przystanku pozwoliła się osuszyć, a nie było sensu czekać, bo padać miało w całych Jesenikach do wczesnego popołudnia. Poprawić się miało dopiero po przekroczeniu granicy. Nie dość że pogoda była pod psem, to jeszcze nawierzchnia nie pomagała. Ciężko powiedzieć, że jechaliśmy. Wlekliśmy się, mając o 13:00 przejechane raptem 40 kilometrów. A tego dnia mieliśmy zrobić jeszcze 100!

Deszcz przestał padać faktycznie w okolicach granicy, ale tam zaczął wzmagać się wiatr. Spodziewaliśmy się tego i baliśmy jednocześnie. Na dodatek zamknięte drogi powiatu głubczyckiego zmusiły nas do szukania objazdu i dodatkowo – męczenia się z setkami TIR-ów, które za nic miały dwójkę rowerzystów z tobołkami, kilkukrotnie zmuszając do zjeżdżania na pobocze.

– Ach! Jak dobrze wrócić do kraju i widzieć jak bardzo kierowcy szanują rowerzystów.

I tutaj nie pomagały też drogi, które mówiąc łagodnie – są beznadziejne. Chcieliśmy być już w Polskiej Cerekwi, skąd zaczyna się szlak rowerowy. Tu przynajmniej mogliśmy odpocząć od ciężarówek. Do Leśnicy docieramy w promieniach zachodzącego słońca, zupełnie wykończeni dniem i atrakcjami jakich nam dostarczył.

Pozostał już tylko jeden etap. Wrócić do Wrocławia. Najdłuższy, ale jednocześnie najprzyjemniejszy dzień, bez znaczących podjazdów, po spokojnych drogach. Dotarliśmy do domu po 14 dniach jazdy i pokonaniu blisko 1500 kilometrów.

Europe Tour – zrobilibyśmy to jeszcze raz!

Mieć marzenia to jedno, realizować je to drugie. Nasza podróż po Europie była jednym z marzeń, które możemy już wykreślić z listy. To było kolejne, ciekawe doświadczenie z pozycji rowerowego siodełka. Poznawanie świata (czy tutaj: Europy) na rowerze jest naprawdę fajne. Widoki zostaną w pamięci na długo, ale nie zatrzymujemy się. Kolejne przygody wciąż czekają na realizację, a kolejne miejsca na odkrycie.

Udostępnij

O autorze

Jeżdżę na rowerze. Podobno dużo. Na co dzień pracuję przy dużych zbiorach dziwnych liczb. Robię też zdjęcia -> www.birecki.photos I bardzo lubię pisać. Dlatego ten blog.